Grybovia w wyjazdowym meczu z LKS Kobylanka pokazała, że samą walką i chęciami można wiele zdziałać, zwłaszcza w niższych ligach piłkarskich. Podrażnieni porażką w Łososinie goście wyszli na mecz mocno nabuzowani i od pierwszego gwizdka dzielnie przeciwstawiali się rywalowi, który w tabeli ligowej zajmował wyższą pozycję, a dodatkowo miał za sobą publiczność. Niestety już w 15 minucie okazało się, że zbytnia agresywność, zwłaszcza w polu karnym nie popłaca. Jeden z obrońców z Grybowa staranował w polu karnym przeciwnika, a do piłki ustawionej na 11 metrze podszedł Cionek i pewnym strzałem nie dał szans bramkarzowi. Później, aż do końca pierwszej połowy trwała walka na całej długości i szerokości boiska, a nikt nie chciał odstawić nogi. Z tego powodu zdarzyło się również kilka ostrzejszych sytuacji, jednak bez większych konsekwencji dla żadnego zawodników.
Druga część gry rozpoczęła się podobnie jak pierwsza i również w 15 minucie połowy (a 60 spotkania) stan spotkania wyrównał silnym strzałem Radzik. Niestety w pięć minut później było już 2:1, a rzut karny wykorzystał ponownie Cionek. Grybowianie jednak nie poddali się i ciągle dążyli do wyrównania. Gra stosunkowo “kleiła się” aż do 88 minuty, kiedy mecz za sprawą bramki Bogusza w zasadzie się rozstrzygnął.
Jak widać bardzo dużo da się osiągnąć wybieganiem i ambicją – wystarczy wyjść na boisko z odpowiednim nastawieniem, walczyć i “wkładać głowę tam, gdzie inni boją się wkładać nogę”. Na pewno jednak da się w ten sposób zdobyć to co najważniejsze – zaufanie kibiców.