Paweł Jarzębak to młody mieszkaniec Stróż, który miał jasno określony cel- 60 km w mniej niż 6 godzin. Wyzwania podjął się w miniony piątek tj. 24 maja br. i wyruszył w trasę Stróże- Bardejów. Dodatkowo stworzył pod zbiórkę, dzięki której udało zdobyć się, aż 17 682 zł, które zostanie przekazane Wojtkowi na kosztowną rehabilitację.
O inicjatywie Pawła pisaliśmy tutaj:
Wyjątkowy bieg! Paweł kontra 60 km dla Wojtka!
Skąd pomysł na takie przedsięwzięcie, które rozrosło się na tak szeroką skalę?
–W Grudniu przemierzyłem tę trasę na rowerze. Było bardzo zimno. Wiedziałem, że jest to nie lada wyczyn i wyzwanie. Początkiem tego roku, dokładnie w lutym wpadłem na pomysł, żeby podjąć się wyzwania i pokonać tą samą drogą tym razem biegnąc. Odezwałem się do głównego sponsora i utworzyliśmy akcję charytatywną na rzecz Wojtka.
Dlaczego akurat Wojtek?
Jak wyglądała Twoja trasa?
-Nie ukrywam, było ciężko. Podczas tego całego biegu wiele wycierpiałem, ale to jest nic w porównaniu z tym co każdego dnia doświadcza Wojtek. Jemu jest dużo ciężej, dla mnie to tylko 6 godzin.
Rozmawiałeś z nim przed biegiem?
-Tak. Chwilę przed rozmawiałem z nim. Dało mi to podwójną siłę i motywację. Po biegu również mieliśmy okazję wymienić się wiadomościami. Jest bardzo dumny i szczęśliwy, że udało mi się przemierzyć w zdrowiu ten dystans. Obiecał mi, że jeszcze razem nie jedną trasę przebiegniemy. Nie liczę, że się uda. Ja to wiem! Na pewno się uda i mocno w to wierzę.
Jak wyglądał proces przygotowania ?
-Ja wcześniej nie biegałem takich długich dystansów. Grałem profesjonalnie w piłkę, ale z bieganiem miałem mało wspólnego. Dotychczas najdłuższy dystans to było 10 kilometrów. Jednak, kiedy wyjechałem do Holandii, mieszkałem tam z kumplem, który przebiegł maraton. Dzięki jego pomocy udało się stworzyć plan treningowy i pokonywać coraz to dłuższe trasy.
Ile trwało twoje przygotowanie?
-Plan treningowy ułożyliśmy na 12 tygodni. Początkowo przygotowywałem się w Holandii. Biegałem proste odcinki po 15 km, 20 km. Najdłuższy dystans, jaki przemierzyłem to 30 km. Wcześniej nie biegałem za dużo, nie przebiegłem nawet maratonu. Narzuciłem na siebie dużą presję.
Jak wyglądał sam bieg?
-Pierwsze 20 km poszło lekko, bo było to trasa po równej nawierzchni. Schody zaczęły się w Ropie, kiedy pod Klimkówką pojawiło się pierwsze podwyższenie. Starałem się nie iść tylko cały czas biec, co mi się w sumie udało. Sam jestem pozytywnie zaskoczony, że moje ciało wytrzymało tak długi dystans. Po 30 km czułem, że opadam z sił. Do granicy były ciągłe podwyższenia. Zaczęły łapać mnie niestety skurcze, dlatego postanowiłem odpuścić sobie ambitny cel, jednego kilometra w sześć minut. Dopiero gdy dobiegałem do granicy, to złapałem oddech i przekalkulowałem w głowie, że mogę to zrobić i przebiec w mniej niż sześć godzin. Przyspieszyłem do 5 minut na kilometr, a później już trzymałem się mniej więcej 6 minut na kilometr. Uciąłem dwie minuty w czasie i dobiegłem do celu po 5 godzinach i 58 minutach. Na granicy dołączył do mnie również wujek i kuzyn ze Słowacji, którzy wspierali mnie na rowerach. Dużym supportem okazała się moja kobieta, która całą drogę była przy mnie. Spontanicznie dołączył do mnie również kolega Kamil, który jechał przy mnie na rowerze.
Moja dziewczyna zmieniła rower na buty i razem biegliśmy około 5,5 km, co dało mi dodatkowe wsparcie. Dużo jej zawdzięczam. Gdyby nie ona mógłbym odpuścić. Jednak walczyłem do końca i nie poddałem się. Biegłem już ostatkiem sił. Udało się! 60 km w mniej niż 6 godzin. A to wszystko dla Wojtka, któremu chcieliśmy pokazać, że można i że są ludzie, którzy naprawdę chcą pomóc drugiemu człowiekowi.
Uzbieraliśmy świetną sumę ponad 17 tysięcy, które zostaną przeznaczone na kosztowną rehabilitację Wojtka. Jego rodzina jest również szczęśliwa, a to daje mi niesamowitą satysfakcję!
Jest to uczucie nie do opisania. Jak przez swoje cierpienie możesz komuś pomóc, być inspiracją i wsparciem.