W Grybowie pomiędzy Bazyliką możemy spotkać czerwone stoisko, obok którego stoi ponad 2-metrowa szopka z całymi postaciami ludzkimi. Gdy podejdziemy bliżej dostrzegamy cały rząd ręcznie wykonanych szopek Bożonarodzeniowych, bombek ozdobnych, i żywych stroików.
Zapytaliśmy więc skąd ten pomysł Krzysztofa, chłopaka który postanowił tworzyć piękne, nietypowe i przede wszystkim własnoręczne produkty: – Pamiętam, jak miałem 7 lat i śpiewałem kolędy trzymając w rękach szopkę. Teraz takie robię. Duże, małe, jakie komu pasują. Wymyśliłem i składam bombki LED, robiąc stroiki pociąłem sosny z ogródka, ich szyszki pomalowałem i włożyłem do ozdobnych bombek. Oferuję kreatywne produkty, w które włożyłem dużo serca i pracy, a żeby je wymyślić potrzebowałem długie miesiące. Chodzi mi o to, by poczuć magię świąt opartą nie tylko na chińskim produkcie. Ale Boże Narodzenie to tylko początek swoistej podróży…
– Nie idę na łatwiznę – kontynuuje Krzysztof, który spędza na stoisku całe dnie. – Własnoręcznie wykonuje szopki i produkty na święta. W ofercie mam takie na 220 cm jak i 40 cm, a ceny rozpoczynają się od 150 zł, przy czym najdroższa szopa z wyposażeniem kosztuje 3900 zł, choć pewna restauracja postanowiła wynająć jedną tylko na okres świąteczny. Nie są one produktem typowo kościelnym. W domu, gdzie mieszkam stoi na tarasie. Nadaje się też choćby do restauracji. Każdy produkt ma swoją historię i jest niepowtarzalny. Oczywiście wszystko jest oświetlone, niektóre szopki mają 2 tryby oświetlenia, ruchome elementy, a nawet piętra. Miniaturowe, drewniane pieńki i siekiery – te elementy podobają mi się najbardziej i w sumie nie żałuję tych wszystkich zarwanych nocy w moim domowym mini warsztacie. Najwyżej będę chodził po kolędzie ze swoimi szopkami, haha. Wymyśliłem i składam też bombki LED na stojakach w kształcie choinki lub przezroczyste bombki, gdzie w środku znajdziemy ozdobne elementy. Mogą je Państwo dostać w atrakcyjnej cenie. Mam też strój Świętego Mikołaja, chodzę po przedszkolach, domach i czasem pojawiam się w nim na mieście. Pewnie wielu słyszało o tym, jak przybijałem piątki dzieciom po roratach. U nas często mówi się ‘Coś trzeba robić’, dlatego staram się robić coś innego, ale jak najbardziej pozytywnego. Oświetlam też Krzyż na Wojciechowej Górze na niebiesko i wkrótce w Grybowie usłyszycie o Klubie Dobrej Myśli. Szkoda, że większość ludzi w moim wieku ucieka z naszego regionu.
– Od stycznia moja firma startuje z produkcją rzeczy dla domu i ogrodu. Domki dla dzieci, altany, budy dla psów, eko-oświetlenie. Oryginalne kształty, innowacyjne rozwiązania, pełna funkcjonalność (jeszcze się zdziwicie, zapewniam Was). Nie chcę robić tandety za wszelką cenę, ale niestety takie produkty zalewają nasz rynek z różnych stron. Ja tworzę markę. W swojej ofercie mam prawdopodobnie najbardziej wypasioną budę dla psa w Polsce, ale moi klienci skupiają się bardziej w takich aglomeracjach jak Warszawa, Kraków lub są za granicą. Jednak mi osobiście bardzo podoba się ten region, mamy tutaj pięknie, ale nie jestem pewien, czy u nas będzie duży popyt na moje produkty, które odbiegają od standardów. Zastanawiam się nad własnym sklepem w Grybowie, ale nie podjąłem jeszcze decyzji. Zresztą jeśli chodzi o szopki, gdybym sprzedawał je w Krakowie, to byłaby pewnie inna bajka. Tutaj moje przedsięwzięcia traktowane są bardziej jako ciekawostki, choć kilku konkretnych klientów u nas już znalazłem.
– Ale jeśli mam być szczery to w dzień stoję w Grybowie na rynku i na razie kokosów z tego nie mam, dlatego po nocach siedzę i pakuję produkty które ślę choćby do Warszawy, gdzie znalazłem klientów przez Internet, a dokładniej dzięki mojej stronie na facebooku, która na razie ma tylko 200 polubień. Oczywiście Europa stoi otworem, takie są moje aspiracje i idę w tym kierunku. Szukam dystrybutorów i partnerów biznesowych, a zaczynam od stoiska w Grybowie na parkingu parafialnym. Choć moja przygoda z biznesem zaczęła się w Warszawie, gdzie pół roku spędziłem na szukaniu potencjalnych zastosowań grafenu w produktach komercyjnych, tak zakochałem się w tworzeniu nowej, unikatowej wartości, ale jednak wolę działać pod swoją marką, nawet jeśli początki są ciężkie, a pieniądze na start musiałem zarobić pracując w Anglii na magazynowej zamrażarce w Tesco, zamiast iść na łatwiznę i rozpoczynać działalność z funduszy UE. Wybieram cięższą pracę z przywilejem samodzielnego decydowania. Na pewno jeszcze nie raz usłyszycie o Bochenku.
– Zapraszam na stoisko, choćby po to, by zobaczyć moją pracę i dostać darmowego cukierka. Dziękuję niesamowitym ludziom, którzy za darmo noszą mi w ciągu dnia ciepłą herbatę i ciastka – kończy Krzysztof Bochenek, www.BochenekGroup.com
fot. www.facebook.com/BochenekGroup