Przy Grunwaldzkiej spotkały się dwie czerwone latarnie Ligi Okręgowej – ostatnia w tabeli, miejscowa Grybovia i Victoria Witowice Dolne, która zajmowała przed tym meczem przedostatnie miejsce. Dodatkowym smaczkiem było to, że drużyna znad Jeziora Rożnowskiego była jedną z trzech, którą Grybowianie zatrzymali – na jesieni mecz skończył się wynikiem 0:0.
Od początku spotkania inicjatywa należała jednak do gości, a zwłaszcza ich skrzydłowych oraz napastnika, którzy raz po raz nękali defensywę gospodarzy. Na efekty takiego stanu rzeczy nie trzeba było długo czekać – Grobarczyk pewnym strzałem pokonał miejscowego bramkarza. Tak jak w poprzednich spotkaniach Grybovia próbowała się odgryźć, jednak nie mogła znaleźć sposobu na dobrze dysponowanych i spokojnych obrońców Victorii. Walka o każdy centymetr toczyła się w środku pola i kiedy wydawało się, że mecz względnie się wyrównał na 2:0 podwyższył Augustyn. Niedługo potem napastnik gości trafił drugi raz i było w zasadzie po meczu, chociaż ambicji i woli walki Grybowianom nie sposób było odmówić – rywali nieustannie gnębił Petryla. Od momentu zdobycia trzeciej bramki Witowice wyraźnie oszczędzały siły na kolejne spotkania, mimo wszystko jednak kontrolując grę. Dzieła zniszczenia dopełnił ostatecznie Salamon ustalając wynik na 4:0 dla gości, którzy po tym meczu wyprzedzili LKS Szaflary i zbliżyli się na punkt do „bezpiecznego” LKSu Kobylanka.
Chociaż Grybovia ma jeszcze matematyczne szanse na utrzymanie, raczej należy się już pogodzić z myślą, że nasi ulubieńcy będą za rok występować o klasę niżej – 17 punktów straty jest praktycznie niemożliwe do odrobienia w dwunastu meczach.
fot. Michał Niemaszyk