W dniu wczorajszym (6 kwietnia br.) na stadion Grybovii przybyła drużyna Olimpii Pisarzowa, która piastowała 11 miejsce w tabeli i nie wydawała się tak groźnym przeciwnikiem jak Gród Podegrodzie. Co prawda gracze z Grunwaldzkiej przegrali w rozmiarach 0:6, jednak wcale nie przynieśli wstydu. W pierwszych 20 minutach mocno postraszyli faworyzowanych gości, których raz uratowała poprzeczka, a za drugim razem ich bramkarz Borzęcki.
Później jednak karta się odwróciła – najpierw sfaulował w polu karnym Dudka, lecz rzutu karnego nie wykorzystał były gracz nowosądeckiej Jedności Adam Tumidaj. W 28 minucie drugą żółtą, a w konsekwencji czerwoną kartkę zobaczył Marcin Krok i stało się jasne, że Grybowianom będzie bardzo ciężko coś ugrać w dzisiejszym meczu. Nie było więc zaskoczeniem, kiedy 3 minuty później Sobonkiewicz z ostrego kąta wyprowadził Olimpię na prowadzenie. Grybovia nie otrząsnęła się jeszcze z szoku, kiedy w 37 minucie na 2:0 podwyższył Połomski, a goście postraszyli jeszcze kilkoma groźnymi akcjami. Do przerwy jednak nie padło już więcej bramek.
Tuż po rozpoczęciu drugiej części w sytuacji sam na sam znalazł się Kubicki, a piłkę po interwencji golkipera Grybowian do bramki dobił Jabłoński. Od stanu 0:3 Grybovia trzymała się bardzo dzielnie, aż do 80 minuty kiedy braki kondycyjne dały się we znaki i w ciągu jedynie 10 minut Olimpia strzeliła aż trzy gole – w 80 minucie piłkę po strzale Sobonkiewicza do siatki skierował Damian, w 86 na 0:5 podwyższył Ojrzanowski. Kiedy wydawało się, że mecz skończy się takim właśnie wynikiem w polu karnym został staranowany Nawalaniec, a rzut karny pewnie wykorzystał Górski.
Powiedzmy sobie szczerze – Grybovia walczy już tylko i wyłącznie o honor. Każdy przejaw pokazania zębów i piłkarskich „cohones” powinien być nagradzany brawami przez kibiców. Kibiców którzy kochają swój klub i są z nim na dobre i na złe.
fot. Michał Niemaszyk