Równo o godzinie 15 na murawę stadionu w Stróżach wkroczyły jedenastki miejscowego Kolejarza oraz GKS-u Tychy.
Trener zespołu z podgrybowskiej miejscowości Przemysław Cecherz desygnował w tym spotkaniu do gry następujący skład: 22. Łukasz Radliński – 4. Bartłomiej Smuczyński, 7. Marcin Stefanik, 10. Krzysztof Markowski, 11. Łukasz Bocian, 14. Sebastian Leszczak, 15. Michał Gryźlak, 19. Wojciech Trochim, 21. Dariusz Walęciak (K), 23. Cheikh Niane, 25. Kamil Adamek.
Z kolei jego vis a vis ze Śląska Jan Żurek postawił na następujących graczy: 53. Marek Igaz – 30. Damian Krajanowski, 21. Tomasz Balul, 17. Mariusz Masternak (K), 28. Mateusz Mączyński – 20. Pavol Ruskovský, 4. Ivica Žunić, 5. Marcel Gąsior (M), 6. Mariusz Zganiacz, 88. Marcin Wodecki – 9. Paweł Smółka.
Od początku to goście narzucili dość wysokie tempo gry, w związku z czym już w 7 minucie wypożyczony z Górnika Zabrze Marcin Wodecki stanął przed znakomitą szansą na zdobycie gola, jednak Łukasz Radliński spisał się znakomicie. Chwilę później znakomitą okazję zmarnował Smółka, który po dobrej akcji całego zespołu, uderzył tuż nad poprzeczką. W 16 minucie niewykorzystane sytuacje mogły się zemścić, ale Marek Igaz dosłownie w ostatniej chwili obronił znakomity strzał Wojciecha Trochima. Dziewięć minut później Mariusz Zganiacz zmarnował znakomite przejęcie Pawła Smółki przed polem karnym, niedokładnie odgrywając do znajdującego się na świetnej pozycji Marcina Wodeckiego. Wreszcie w 30 minucie spotkania Tomasz Balul sfaulował w polu karnym bardzo aktywnego w dniu dzisiejszym Trochima. Do piłki ustawionej na jedenastym metrze podszedł Marcin Stefanik, jednak jego uderzenie zdołał zatrzymać Igaz. Chwilę później po dośrodkowaniu Wodeckiego, piłka mija bramkarza, Ruskovsky strzela, ale z linii wybił ją jeden z piłkarzy Kolejarza. Wszyscy kibice gospodarzy odetchnęli z ulgą. Do końca pierwszej połowy nie działo się już praktycznie nic godnego uwagi – obie drużyny jedynie siłowały się ze sobą, nie potrafiąc jednak stworzyć realnego zagrożenia pod bramką rywala. Warto zanotować jedynie żółte kartki dla tyszan Balula i Mączyńskiego oraz dla ulubieńca miejscowej publiczności walecznego Niane.
Druga część gry rozpoczęła się podobnie jak zakończyła pierwsza – bardzo sennie. Dopiero w 62 minucie zawodnicy oddali pierwszy celny strzał na bramkę, a konkretnie w słupek po główce Zunicia. Na całe szczęście dla Kolejarza, Smółka dobijał prosto w będącego na posterunku Radlińskiego. Wreszcie nadeszła szczęśliwa dla Stróżan 64 minuta spotkania, kiedy w polu karnym po raz kolejny został powalony Trochim. Tym razem rzut karny wykonał sam poszkodowany, pewnie uderzając obok Igaza. Sytuacja ta podziałała na Tyszan mobilizująco, gdyż starali się podchodzić wyżej i atakować, czego wynikiem był rzuty wolne w wykonaniu Zunicia, który uderzał obok słupka i Popovicia, który dograł piłkę wprost na głowę Masternaka. Kapitan GKSu jednak fatalnie spudłował. W odpowiedzi Sebastian Leszczak uderzył piłkę z dystansu, jednak nie zdołał pokonać dobrze dysponowanego Igaza. W ciągu ostatnich piętnastu minut gra dość mocno się zaostrzyła czego wynikiem były żółte kartki za faule dla Trochima, Marcina Majchrzaka, Bartłomieja Smuczyńskiego oraz Popovicia. Warto jednak zwrócić uwagę na debiut byłego gracza klubów Sandecja Nowy Sącz oraz Pogoń Szczecin, a także młodzieżowych drużyn narodowych Mateusza Wilka, który pojawił się na murawie w 81 minucie. Niestety, lub na szczęście, do końca meczu żadna z drużyn nie stworzyła sobie na tyle klarownej sytuacji, żeby zmienić wynik tego meczu.
Po końcowym gwizdku przez trybuny stadionu w Stróżach przepłynęła fala dzikiej radości. Podobne uczucia powinny zapanować na ławce zespołu – Przemysław Cecherz uciekł „spod topora”, a Kolejarz wykaraskał się ze strefy spadkowej, awansując na 13 miejsce w tabeli, spychając jednocześnie na minę swojego dzisiejszego rywala.
fot. Michał Niemaszyk