
Rozmawiamy z prezesem Grybovii Grybów Marianem Michalikiem. Grybowianie prowadzeni przez Szymona Grucę (grający trener) po rundzie jesiennej jako beniaminek nowosądecko-gorlickiej Ligi Okręgowej zajmują ostatnie miejsce w tabeli tracąc do Harta i Biegoniczanki po 5 punktów.
Czytaj również: Trener Grybovii po awansie: powstał fajny zespół (TV)
Czytaj również: Prezes Grybovii o planach: cel na “okręgówkę” jest jasny
Co można wskazać jako największy plus postawy Grybovii jesienią?
– Gra nieraz wyglądała obiecująco, tworzyliśmy kolektyw, na ile mogliśmy to walczyliśmy do końcowego gwiazdka o jak najlepszy wynik… Niestety plusów nie ma za dużo.
Spodziewaliście się tego, że nowe rozgrywki okażą się aż tak trudne?
– Nie. Te drużyny, z którymi graliśmy wcześniej jak Dąbrovia, Helena czy Barciczanka, w lidze nieraz nas nie ogrywały, a nawet przegrywały z nami. Jak nie idzie to nie idzie. Przyczyn może być więcej, nie tylko mowa o boiskowych… Zapewne Pan słyszał o sędziowskich zagrywkach… Były kary, za coś na co nie mieliśmy wpływu (za ostatni mecz w Zagórzanach – przyp. Red.).
Znamy sytuację finansową klubu, stawiacie na młodzież z okolic, ale czy zimą planujecie jakieś wzmocnienie składu?
– Nasza polityka zakłada to, że jeśli ktoś chce do nas przyjść to zapraszamy. Nie szukamy wzmocnień. Każde wiąże się z finansami. Mocny zawodnik chciałby pewnie jakiejś rekompensaty chociaż za dojazdy na mecze, treningi…
Wiosną walka o ligowy byt i…?
– W tej lidze w czubie są drużyny, z którymi przegraliśmy np. w doliczonym czasie gry. Wszystkie drużyny są do ogrania, wiele zależy od szczęścia, formy danego dnia, nie brak różnorakich sytuacji… Mamy dość spore straty punktowe, ale patrząc na inne kluby, one też borykają się z różnorakimi problemami w tym organizacyjnymi i finansowanymi. Nasze położenie punktowe jest trudne, ale wierzymy w to bardzo mocno, że uda nam się utrzymać.








